Zbliża się Wigilia – czas wspólnych rodzinnych spotkań przy choince, „Kevina samego w domu” na Polsacie i oczywiście prezentów pod choinką. Zawsze jest jednak ten odwieczny problem – co kupić? Nie podejmę decyzji za Ciebie, ale jeśli potencjalny obdarowany lubi gadżety, mam kilka propozycji. Jak zwykle jest to wpis niesponsorowany – od czasu do czasu wymienię konkretne produkty, ale żaden z producentów nie zapłacił mi aby jego produkt pojawił się w tym tekście.
Czytnik e-booków
Książki są fajne, ale trochę ważą i zajmują miejsce na półce. Jeśli ktoś lubi dużo czytać, ciekawą alternatywą może być czytnik e-booków z wyświetlaczem typu e-ink. Takie wyświetlacze (przynajmniej na razie) wyświetlają obraz jedynie w skali szarości, ale ich główną zaletą jest to, że zużywają prąd tylko gdy zmienia się ich zawartość. Dzięki temu takie czytniki mogą działać nawet kilka tygodni na jednym ładowaniu. Tylko jaki czytnik wybrać? Jeśli ktoś lubi książki ze sklepu Amazon (taka osoba powinna być anglojęzyczna, po polskich książek nie ma tam zbyt wiele), to oczywistym wyborem będzie coś z serii Kindle. Inne osoby mogą szukać wśród modeli innych firm. Czytniki e-booków różnią się m.in. pojemnością (dobrze by było gdyby był obecny czytnik kart MicroSD), rozdzielczością ekranu, obsługiwanymi formatami (jeśli nasze e-booki są w formacie EPUB, to dobrze, bo jest to najszerzej obsługiwany format) i dodatkowymi funkcjami – mogą mieć na przykład podświetlany ekran (dzięki czemu nie będziemy musieli posiłkować się zewnętrznymi źródłami światła aby czytać w ciemności), dotykowy ekran (dla tych, którzy nie lubią przycisków fizycznych) przeglądarkę internetową (która raczej nie będzie działała tak dobrze jak na komputerze, ale na przykład do sprawdzenia poczty powinna wystarczyć), notatnik czy nawet proste gry. Jeśli dany czytnik ma Wi-Fi, oczywiście skróci ono czas działania na baterii o ile go nie wyłączymy. Czytników e-booków do wyboru jest sporo, ale jako ciekawostkę wymienię PocketBook Aqua 2 (o istnieniu drugiej generacji dowiedziałem się dopiero w momencie pisania tego postu) – jego szczególną cechą jest wodoodporność, więc na jakieś wakacje będzie jak znalazł, bo przypadkowe zachlapanie czy nawet całkowite zanurzenie w wodzie nie powinno mu zaszkodzić. Niektórzy mogą powiedzieć „ale na tablecie też można czytać e-booki!“. To prawda, ale po pierwsze, tablety po ładowaniu jeszcze tego samego dnia domagają się ponownego podłączenia do ładowarki, a po drugie, czytanie na tablecie w słońcu jest takie sobie, a z ekranami e-ink nie ma takiego problemu, bo właściwościami przypominają papier – macie tu przykład na wideo.
Dron
Dron, czyli zdalnie sterowana latająca zabawka. Jeśli obdarowany nigdy nie latał dronem, zdecydowanie odradzam zakup drogich i profesjonalnych dronów. Lepiej kupić coś taniego, bo jest duża szansa, że pierwszy dron się rozbije albo zakończy lot na drzewie. Jeśli do drona są dołączone dodatkowe baterie, to warto z takich ofert korzystać, bo na jednej baterii taki dron-zabawka może latać najwyżej przez kilka minut. Ciekawą propozycją mogą być miniaturowe drony Hubsan. Inną propozycją dla niedoświadczonych pilotów jest dron JJRC H31, który wydaje się dość odporny – na filmach lata nawet po podeptaniu, wygięciu lub obcięciu śmigieł i po awaryjnym lądowaniu w wodzie. Prezentację tego drona obejrzycie tutaj. Nie myślcie sobie jednak, że JJRC H31 jest niezniszczalny – dłuższego złego traktowania może nie przeżyć.
Głośnik przenośny
Coś dla melomanów albo osób, które lubią sobie od czasu do czasu urządzić imprezę. Takie głośniki podłącza się do źródła dźwięku przewodowo albo przez Bluetooth. Różnią się one jakością dźwięku (może być tak, że na przykład jeden gra głośniej, a drugi lepiej), rozmiarami i czasem działania na baterii. Niektóre są nawet wodoodporne albo mogą robić za powerbank. Część z nich ma mikrofon, dzięki czemu można ich używać jako zestawu głośnomówiącego. Jedną z ciekawszych propozycji jest JBL Clip 2. Głośnik ten jest dostępny w pięciu kolorach (w tym moim ulubionym niebieskim), ma karabińczyk umożliwiający powieszenie go gdzie nam się podoba (można go na przykład przyczepić do plecaka lub spodni, tylko że ZAiKS lub ZPAV może się pogniewać jeśli ruszymy w miasto), działa na baterii do 8 godzin i jest wodoodporny (norma IPX7, więc powinien wytrzymać 30 minut na głębokości do metra). Kosztuje jakieś 200 zł. A jeśli chcielibyście wypróbować coś mniej znanego, proponuję Nillkin X-Man X1 (179 zł) albo Tronsmart T2 (199 zł). Wprawdzie te dwa głośniki są większe, brzydsze i mają niższą klasę wodoodporności (tzn. są odporne na zachlapania, ale nie można zanurzać ich w wodzie) niż JBL Clip 2, ale całkiem fajnie grają i mają spoko basy (w przypadku X1 mogę to potwierdzić, bo ostatnio go sobie kupiłem). Według serwisu Audiofanatyk.pl X1 wygrywa w klasie głośników budżetowych od 99 do 249 zł (w tym z JBL Clip 2). Można go też wykorzystać jako powerbank (wyjście ma tylko 1 A, ale nie można mieć wszystkiego), zaś T2 ma slot na karty MicroSD.
Google Chromecast
Google Chromecast to niewielkie urządzenie wpinane w port HDMI telewizora. Umożliwia ono strumieniowanie za pośrednictwem Wi-Fi różnych treści ze smartfona lub komputera do telewizora (np. filmy na YouTube, ekran smartfona, otwartą stronę w Google Chrome itp.), zamieniając tym samym w pewnym sensie nasz telewizor w Smart TV. Kupowanie tego osobie mającej już wypasiony Smart TV, który łączy się z wszystkim co się da trochę mija się z celem, ale jak ktoś ma nieco mniej wypasiony Smart TV albo telewizor w ogóle pozbawiony wodotrysków, dla tej osoby Google Chromecast jak najbardziej się nada. Istnieje też urządzenie Chromecast Audio, które służy do strumieniowania muzyki, co się przyda jeśli chcemy na przykład słuchać muzyki ze Spotify na domowym sprzęcie audio. Chromecast Audio wykorzystuje do działania Wi-Fi, a nie Bluetooth, więc jakość dźwięku jest lepsza i nie będą nam ryczeć przez głośniki dźwięki powiadomień ze smartfona. Każde z tych urządzeń można dostać za mniej niż 200 zł. Jest też Chromecast Ultra dla posiadaczy telewizorów 4K (ale działa też z telewizorami o niższych rozdzielczościach). To urządzenie jest jednak droższe, bo kosztuje około 349 zł.
Kamera samochodowa
Prezent, który powinien ucieszyć większość kierowców. Niektórzy lubią nagrywać swoją jazdę, ale kamery samochodowe przydadzą się też jeśli zdarzy nam się jakaś stłuczka, bo będziemy mieli co pokazać przed policją lub sądem. Nośnikiem danych w kamerach samochodowych jest zwykle karta pamięci, więc pamiętajmy aby takową też kupić. Kamery samochodowe nagrywają obraz w pętli, tzn. nagrywają obraz w kilkuminutowych fragmentach, a po zapełnieniu pamięci kasują najstarsze fragmenty aby zrobić miejsce na nowe. Ważne jest aby kamera umieszczała na filmie znacznik czasu, bo to istotna informacja dla policji lub sądu (jeśli kamera ma moduł GPS, może też pokazywać długość i szerokość geograficzną oraz prędkość jazdy). No i obraz nie może wyglądać jak nagrywany kartoflem, a w nocy też powinno być coś widać. Jeśli obdarowany nie jest anglojęzyczny, to przyda się też polskie menu.
Powerbank
Cechą urządzeń elektrycznych jest to, że do działania wymagają prądu. Wiadomo też, że nie zawsze mamy dostęp do gniazdka. Jeśli jesteśmy gdzieś w polu, a bateria w naszym telefonie jest na wyczerpaniu, z pomocą przyjdzie powerbank. Jest to nic innego jak przenośna bateria do której podłączamy po USB urządzenia, które chcemy naładować. Powerbanki różnią się głównie pojemnością baterii. A jaki powerbank wybrać? Jeśli powebank mający 20 000 mAh pojemności przykładowo kosztuje 15 zł, to sprawa jest mocno podejrzana. Tu spapuguję trochę Kubę Klawitera i powiem żeby wybierać powerbanki ze średniej półki. Ważne jest żeby miały zabezpieczenia (np. przed przeładowaniem), bo raczej nikt by nie chciał aby powerbank nagle stanął mu w płomieniach. Dobrze by było gdyby powerbank posiadał chociaż jedno wyjście dwuamperowe żeby na przykład ładowanie tabletu nie trwało pół dnia. Większość powerbanków o poziomie naładowania informuje czterema diodami (każda oznacza 25%), a te trochę lepsze mają wyświetlacz pokazujący dokładny procentowy stan naładowania. Niektóre powerbanki mają również diodę pełniącą funkcję latarki, ale to już jak kto woli. Jakiś przykładowy powerbank? Może ADATA Power Bank P20000D? Ma aż 20 000 mAh pojemności (co powinno wystarczyć aby parę razy naładować tablet), wyświetlacz, latarkę i dwa wyjścia 2,1 A. Kosztuje około 100 zł, ale nie nadaje się dla estetów, bo obudowa łatwo się rysuje.
Serwer NAS
O serwerach NAS pisałem już w innym poście, więc tutaj nie będę się rozpisywał. W skrócie: są to serwery przechowujące dane do których mamy dostęp z każdego miejsca na świecie, ale mają one też inne funkcje. Nie jest to sprzęt dla każdego, ale zapalony informatyk powinien się z niego ucieszyć. Nad tym prezentem powinny zastanowić się raczej osoby dysponujące większą gotówką, bo do kosztującego kilkaset lub nawet tysiąc złotych serwera należy doliczyć koszt zakupu jednego lub więcej dysków twardych. Decydując się na ten prezent należy też pamiętać aby kupić dyski specjalnie przeznaczone do serwerów NAS (np. Western Digital Red).
Tablet graficzny
Uwaga: nie mylić z tabletami-komputerami (iPad, Samsung Galaxy Tab itp.)! Tablety graficzne to sprzęt dla osób, które interesują się rysowaniem. Są to podkładki na których „rysuje” się rysikiem – poruszanie rysikiem nad tabletem porusza kursorem myszy, a dociśnięcie rysika do tabletu jest traktowane jak wciśnięcie lewego przycisku myszy. Rysiki potrafią rozpoznawać siłę nacisku, a te lepsze nawet kąt nachylenia. Najpopularniejszą firmą sprzedającą tablety graficzne jest Wacom. Jedną z zalet tej firmy jest to, że rysiki do ich tabletów nie wymagają do działania baterii. Kiedyś miałem (niesprzedawany już) tablet Wacom Bamboo, który był całkiem spoko, ale moje zdolności plastyczne są raczej mizerne. Obecnie najtańszym tabletem w ofercie Wacoma jest Intuos Draw (329 zł) i powinien się świetnie nadać na początek, a po nabraniu doświadczenia można poszukać czegoś lepszego.
Xiaomi Mi Band 2
Gadżet o którym już pisałem. Jest to smartband, który mierzy różne parametry fitnessowe (kroki, dystans, kalorie i tętno) i monitoruje sen. Jest to też prosty smartwatch, który pokazuje datę i godzinę, a także odbiera powiadomienia ze smartfona (do tego polecam aplikację Tools & Mi Band, która jest płatna, ale jak kogoś stać na opaskę za 129 zł, ale nie na aplikację za 12,49 zł, to coś tu jest nie tak). Sam posiadam Xiaomi Mi Band 2 i uważam, że jest to całkiem fajny sprzęt. Opaska jest wodoodporna (norma IP67) i dość długo działa na jednym ładowaniu (producent deklaruje 20 dni, ale ja swoją muszę ładować co około 10-14 dni, co i tak jest niezłym wynikiem w porównaniu do smartwatchy).