Pytania i odpowiedzi na temat Nintendo Switch

Ten tekst jest pewnego rodzaju dodatkiem do wczorajszego tekstu na temat konsoli Nintendo Switch. Służy on zaspokojeniu ciekawości osób, które myślą o zakupie tej konsoli albo są po prostu ciekawskie. W razie potrzeby mogę odpowiedzieć na więcej pytań.

Ostatnia aktualizacja: 19 maja 2022 r.

Czy 12 kwadratów na ekranie głównym oznacza, że mogę zainstalować tylko 12 gier?
Nie. Jedynym ograniczeniem jest wolne miejsce w pamięci wewnętrznej konsoli i na karcie MicroSD. Po zainstalowaniu więcej niż 12 gier pojawi się przycisk umożliwiający wyświetlenie pełnej listy zainstalowanych gier.

Czy Switch ma menu w języku polskim?
Niestety nie. Musimy zadowolić się językiem angielskim.

Czy na Switchu można wpisywać polskie znaki diakrytyczne?
A można, jak najbardziej. Jeszcze jak.

W jakiej walucie płaci się w eShopie w Polsce?
W złotówkach. Sam jestem tym faktem mile zaskoczony.

Wiem, że na Switchu można robić zrzuty ekranu. Czy można też nagrywać filmy?
Tak. Jeśli przytrzymamy przycisk do robienia zrzutów ekranu, konsola zapisze w formie filmu ostatnie 30 sekund rozgrywki. Dla niektórych wadą może być jednak fakt, że konsola zapisuje filmy tylko w 30 klatkach na sekundę i rozdzielczości 720p, nawet jeśli jest podłączona do telewizora.

Czy można skopiować zrobione zrzuty ekranu i filmy na komputer?
Tak. Wystarczy podłączyć kartę MicroSD do komputera. Bez problemu będzie można tam znaleźć zrzuty ekranu i filmy – konsola nie szyfruje po swojemu zawartości karty.

Jeśli umieszczę własne zdjęcia i filmy na karcie MicroSD, czy pojawią się one w albumie konsoli?
Nie. Aplikacja albumu całkowicie je zignoruje i ich nie wyświetli. Prawdopodobnie konsola, zapisując zrzuty ekranu i filmy, dodatkowo umieszcza je na jakiejś wewnętrznej liście, a album ignoruje pliki, które na tej liście się nie znajdują.

Czy na Switcha są dostępne gry w języku polskim?
Tak – Fortnite i Townscaper na przykład umożliwiają ustawienie w opcjach języka polskiego. Niestety eShop nie wymienia języka polskiego w liście obsługiwanych języków poszczególnych gier, ale listę gier na Switcha dostępnych w naszym języku znajdziemy m.in. tutaj.

Czy na Switchu można grać w gry ze starszych konsol Nintendo?
Tak, ale wymaga to zakupu abonamentu Nintendo Switch Online, który na szczęście jest całkiem tani. Zyskujemy wówczas do różnych klasyków na konsole NES i SNES (tak, do gier z Mario też). Mamy przy tym możliwość zapisu stanu gry w dowolnym momencie (do dyspozycji mamy 4 miejsca na zapis w każdej grze) i przewijania gry do tyłu. Abonament rozszerzony daje nam dodatkowo dostęp do gier z konsol Nintendo 64 i Sega Genesis (poza USA znanej jako Sega Mega Drive).

Co daje abonament Nintendo Switch Online?
Możliwość gry wieloosobowej przez Internet (tęsknię za czasami gdy Sony i Nintendo nie kazały sobie płacić za granie z innymi online na swoich konsolach), synchronizację zapisów gier w chmurze, możliwość korzystania z aplikacji mobilnej Nintendo Switch Online (daje ona dostęp do czatu głosowego i dodatkowych funkcji w określonych grach) oraz wspomniany dostęp do gier na starsze konsole Nintendo.

Ile kosztuje abonament Nintendo Switch Online?
16 zł za miesiąc, 32 zł za kwartał i 80 złotych za rok. Można też kupić abonament rodzinny, z którego może korzystać do ośmiu użytkowników – kosztuje on 140 zł za rok. Abonament rozszerzony w wersji indywidualnej kosztuje 170 zł za rok, a w wersji rodzinnej 290 zł za rok. Niestety w przypadku abonamentu rozszerzonego nie można płacić miesięcznie ani kwartalnie. Domyślnie abonament jest odnawiany automatycznie, ale można łatwo to wyłączyć.

Jak Metroid na NES-a zareaguje na słynne hasło „ENGAGE RIDLEY MOTHER F🤬🤬🤬ER”?
Tak:

Różne konsole i emulatory reagują na to hasło w różny sposób. Więcej o tym haśle można poczytać na wiki gry. Co zabawne, hasło „ENGAGE RIDLEY MOTHER🤬🤬🤬FER” generuje stan gry, w którym Ridley (jeden z głównych antagonistów serii Metroid) został pokonany.

Co się stanie, jeśli podłączę do konsoli klawiaturę lub myszkę?
Na myszkę konsola nie będzie reagować, ale klawiatury można używać do wpisywania tekstu w polach tekstowych – w ten sposób wpisywanie tekstu jest wygodniejsze niż przy użyciu Joy-Conów lub ekranu dotykowego. Istnieją jednak specjalne adaptery, które umożliwiają grę na Switchu przy użyciu klawiatury i myszki – więcej na ten temat można przeczytać na przykład tutaj.

Co się stanie, jeśli podłączę do konsoli nieobsługiwanego pada?
W przypadku na przykład pada do Xboksa 360 będzie świecić logo Xboksa, ale poza tym konsola na niego nie zareaguje.

Czy Nintendo Switch obsługuje słuchawki i głośniki Bluetooth?
Tak – obsługa urządzeń audio Bluetooth została dodana w ramach aktualizacji oprogramowania konsoli 14 września 2021 r. Wystarczy skorzystać z opcji „Bluetooth® Audio” w ustawieniach. Nintendo nawet pochwaliło się tym na Twitterze.

Co się stanie, jeśli włożę lub wyjmę kartę MicroSD, gdy konsola będzie włączona?
Konsola wybuchnie wyświetli komunikat z informacją, że kartę MicroSD należy wkładać i wyjmować tylko, gdy konsola jest wyłączona. Po wyświetleniu komunikatu jedyną możliwą akcją będzie wyłączenie konsoli.

Wciśnięcie przycisku zasilania sprawia, że konsola wchodzi w tryb uśpienia. Jak ją całkowicie wyłączyć?
Przytrzymaj przycisk zasilania przez 3 sekundy. Wyświetli się menu, w którym należy wybrać Power Options, a następnie Power Off. Znajduje się tam również opcja Restart, której działanie jest raczej oczywiste.

Jak uruchomić ukrytą przeglądarkę internetową na Nintendo Switch

Nintendo Switch z wyświetlonym blogiem This Is Internet

Po mało udanej konsoli Wii U Nintendo wydało Switcha – konsolę łączącą cechy konsoli mobilnej i stacjonarnej. Switch sprzedaje się zdecydowanie lepiej niż Wii U – 103,5 miliona sprzedanych egzemplarzy podczas gdy egzemplarzy Wii U sprzedano zaledwie 13,5 miliona (stan na 31 grudnia 2021 r.). Pewną ciekawostką na temat tej konsoli jest fakt, że nie można na niej korzystać z przeglądarki internetowej – a przynajmniej nie oficjalnie. To trochę dziwne, bo WiiDS3DS i Wii U umożliwiały normalne przeglądanie Internetu. Prawdopodobnie Nintendo uznało, że skoro do przeglądania Internetu mamy smartfony i Smart TV, to nie ma sensu pakować do ich konsoli przeglądarki internetowej. Switch ma jednak przeglądarkę, ale normalnie nie jest ona dostępna dla użytkownika i trzeba użyć pewnej sztuczki, aby się do niej dostać. Na szczęście proces jest dość prosty i nie wymaga ingerencji w oprogramowanie konsoli, więc nie trzeba się obawiać, że stracimy gwarancję albo że Nintendo zbanuje naszego Switcha. Niestety Nintendo, zamiast oficjalnie udostępnić przeglądarkę, uparcie stara się utrudnić nam życie – po aktualizacjach przeglądarka odmawia odtwarzania filmów na stronach takich jak YouTube i sama zamyka się po pewnym czasie. Miejmy nadzieję, że dostęp do przeglądarki nie zostanie całkowicie zablokowany po jednej z aktualizacji oprogramowania.

Jak więc dostać się do przeglądarki internetowej na Switchu? Jak już wspomniałem, proces jest dość prosty – wymaga tylko umiejętności poruszania się po menu i korzystania z klawiatury ekranowej. Zakładając, że już połączyliśmy konsolę z Wi-Fi, należy wykonać następujące kroki:

  1. Z poziomu ekranu głównego konsoli wchodzimy do ekranu ustawień przy użyciu okrągłego przycisku z kołem zębatym.
  2. W menu wybieramy pozycję Internet, a następnie Internet Settings.
  3. Wybieramy sieć Wi-Fi, z którą jest połączona konsola, a następnie Change Settings.
  4. Przewijamy w dół i odnajdujemy pozycję DNS Settings. Zmieniamy ją z Automatic na Manual.
  5. W nowym polu Primary DNS wprowadzamy adres IP 045.055.142.122. Pola Secondary DNS nie musimy modyfikować.
  6. Zapisujemy zmiany, używając przycisku Save po prawej stronie.

I gotowe. Aby uruchomić przeglądarkę, wystarczy uruchomić aplikację News (okrągły przycisk z czerwoną ikoną na ekranie głównym) i wcisnąć przycisk Find Channels. Gdy skończymy korzystać z przeglądarki, zmieniamy wartość DNS Settings w menu ustawień Internetu z powrotem na Automatic – dopóki tego nie zrobimy, pozostałe funkcje sieciowe konsoli prawdopodobnie nie będą działać. Konsola zapamięta adres IP serwera DNS, więc nie trzeba go ponownie wprowadzać za każdym razem gdy znowu chcemy skorzystać z przeglądarki.

Jeśli chcecie, możecie też podpisać petycję na Change.org, aby Nintendo oficjalnie udostępniło przeglądarkę na Switchu użytkownikom. Aktualnie petycja ma ponad 13 tysięcy podpisów. Nie wiem, czy ta petycja wpłynie na decyzję Nintendo, ale zawsze warto spróbować. To nic nie kosztuje.

Na koniec w nagrodę za czytanie do końca mam taki protip ode mnie – nie popełnijcie tego samego błędu co ja i nie kupujcie oficjalnej karty MicroSD od Nintendo. Nie chodzi mi tu o awaryjność ani szybkość działania, tylko o cenę. Karta pamięci z logo Nintendo Switch o pojemności 256 GB kosztowała mnie aż 229 złotych. Za kartę MicroSD o takiej samej pojemności na przykład od Samsunga albo od SanDisk, ale bez logo Nintendo Switch, zapłacimy o jakieś 70-80 zł mniej. Szkoda, że dowiedziałem się o tym trochę za późno – w przeciwnym razie zaoszczędziłbym trochę pieniążków. No trudno. Życzę udanej reszty miesiąca.

Dlaczego w kwietniu nie zaświecę się na niebiesko i Ty też nie powinieneś

Jutro zaczyna się kwiecień – miesiąc uważany za miesiąc świadomości autyzmu. Niestety wiele osób nie rozumie jak prawidłowo powinno się to świętować. O ile w Stanach Zjednoczonych trochę osób wie na czym polega problem, o tyle w Polsce problemu praktycznie nie widzi nikt.

Po pierwsze – świecenie się na niebiesko. Wprawdzie jest to mój ulubiony kolor, ale niestety kojarzy się on z kontrowersyjną organizacją Autism Speaks, która przynosi osobom autystycznym więcej szkody niż pożytku. Organizacja ta postrzega autyzm jako chorobę, którą powinno się leczyć. W 2018 roku organizacja na pomoc osobom autystycznym i ich rodzinom przeznaczyła tylko 1% swojego budżetu. Jest też odpowiedzialna za film pod tytułem „I Am Autism”, który opisuje autyzm jako coś co „działa szybciej niż pediatryczne AIDS, rak i cukrzyca razem wzięte” i „jeśli jesteś w szczęśliwym związku małżeńskim, sprawi, że Twoje małżeństwo się rozpadnie” (linku do filmu nie dodam, ale można go łatwo znaleźć choćby na YouTube). Kiedyś też wierzyli w związek szczepień z autyzmem (już milion razy tłumaczyłem, że takiego związku nie ma), ale na szczęście się z tego wycofali.

Oprócz Autism Speaks kolor niebieski propaguje stereotyp, że autyzm dotyczy tylko mężczyzn. Autyzm diagnozuje się również u kobiet, ale przez takie stereotypy diagnozuje się go u kobiet rzadziej, co prowadzi do niepotrzebnych trudności w ich życiu.

Teraz kwestia symbolu kawałka puzzli. Sugeruje on, że autyzm jest problemem, który trzeba rozwiązać, a osoby autystyczne „nie pasują”. Początkowo w skład symbolu wchodziła głowa płaczącego dziecka, co miało sugerować, że autyzm jest powodem cierpienia. I wreszcie kojarzy się on z Autism Speaks. Zamiast symbolu kawałka puzzli lepiej używać tęczowego znaku nieskończoności, który symbolizuje neuroróżnorodność.

No i świadomość. Ludzie już są świadomi autyzmu. Osoby autystyczne potrzebują akceptacji. I to właśnie powinno się „świętować” – akceptację autyzmu, nie świadomość. Bo już jesteśmy świadomi.

I jeszcze jedna kwestia na koniec – „świecimy się na niebiesko”, propagujemy „świadomość autyzmu”, ustawiamy niebieskie nakładki na zdjęcia profilowe itp., a mimo to nic faktycznie nie robimy dla osób autystycznych. Takie akcje bez niesienia faktycznej pomocy pomagają osobom autystycznym tak samo jak myśli i modlitwy pomagają głodującym dzieciom. Pomagajmy realnie, a nie tylko wirtualnie.

Oto co faktycznie warto robić jeśli chodzi o autyzm – przykładów jest więcej, ale wymienię jedne z najciekawszych i najistotniejszych:

  • Zamiast koloru niebieskiego używaj koloru czerwonego lub złotego – symbolem złota w układzie okresowym pierwiastków jest Au, a więc pierwsze dwie litery słowa „autyzm”.
  • Zamiast hashtagu #LightItUpBlue używaj hashtagów #RedInstead, #ToneItDownTaupe lub #LightItUpGold.
  • Zamiast symbolu kawałka puzzli używaj tęczowego znaku nieskończoności.
  • Nie nazywaj autyzmu chorobą. Autyzm jest częścią osobowości, a nie czymś co powinno się leczyć.
  • Słuchaj co osoby autystyczne mają do powiedzenia – a nie tylko co do powiedzenia mają ich rodzice i opiekunowie.
  • Nie propaguj świadomości autyzmu – propaguj akceptację autyzmu.
  • Udostępniaj znajomym artykuły pisane przez osoby autystyczne.
  • Traktuj osoby autystyczne z należytym im szacunkiem i zrozumieniem.
  • Dziel się faktami o autyzmie z osobami, które nie rozumieją autyzmu.
  • Wspieraj twórczość osób autystycznych – kupuj ich wyroby, muzykę, gry komputerowe itp.
  • Przekaż darowiznę na rzecz jakiejś organizacji działającej na rzecz osób autystycznych.
  • Dołącz do internetowej społeczności osób autystycznych.
  • Zaprzyjaźnij się z osobą autystyczną.

COVID-19 jest testem dla ludzkości – i niestety go oblaliśmy

Mem „Change My Mind” z napisem „Zasłużyliśmy na tę pandemię”

Ten tekst pierwotnie napisałem na swoim profilu na Facebooku na przełomie 18 i 19 października, ale pomyślałem, że warto wstawić go również tutaj.


Zaczynam mieć tego wszystkiego dość.

W Polsce mamy teraz po kilka tysięcy nowych przypadków COVID-19 dziennie i prawie codziennie osiągamy nowe rekordy. W ciągu najbliższych kilku dni niemal na pewno pokonamy barierę 10 tysięcy nowych przypadków dziennie Liczbę 10 000 nowych przypadków przekroczyliśmy 22 października osiągając ich 12 107.

Jako ludzkość powinniśmy działać razem i starać powstrzymać się rozprzestrzenianie wirusa, ale niestety wielu z nas jest egoistami i myśli tylko o sobie. Narzekamy, że metody walki z pandemią naruszają nasze prawa, ale zapominamy, że życie w społeczeństwie to nie tylko prawa, ale i obowiązki i odpowiedzialność. Uważamy, że problem nie istnieje, ponieważ ani my ani nasi bliscy nie są zarażeni, a tymczasem zdarza się, że ludzie umierają, bo nie ma dla nich miejsc w szpitalach.

Dodatkowo pandemię napędzają różne idiotyczne teorie spiskowe o spisku rządu, lekarzy i koncernów farmaceutycznych, 5G, Billu Gatesie i mikrochipach w szczepionkach. Przyznaję, że w rządzie przekręty i niekompetencja to żadna nowość, ale praktycznie żaden rząd nie jest na tyle głupi żeby niszczyć sobie gospodarkę bez powodu. Osoby wierzące w teorie spiskowe nie powołują się na dowody tylko na posty na jakichś dziwnych blogach i filmy pseudodokumentalne z żółtymi napisami na YouTube, a cherry-picking nie jest im obcy. Mówią „myśl samodzielnie!”, a sami łykają każdą teorię spiskową jak pelikany i bezmyślnie kopiują je jak jakieś papugi nawet przez chwilę nie zastanawiając się czy coś z tymi teoriami może być nie tak. Równie dobrze mogliby sobie kupić klawiatury na których są tylko klawisze Ctrl, C i V.

W zeszłych latach nie przypuszczałem jak wielką aferę można zrobić o kawałek tkaniny – mowa tu oczywiście o maseczkach. Wielu z nas kombinuje jak może żeby tylko nie musiało założyć „kagańca”. Pewnie znaleźliby się nawet tacy, którzy woleliby 5 lat tortur niż 5 minut noszenia maseczki. Zadaniem maseczki jest przede wszystkim chronienie przed zakażeniem innych osób przez nas (co jest szczególnie ważne jeśli przechodzimy chorobę bezobjawowo lub jeszcze nie mamy objawów), ale istnieje też hipoteza, że maseczka ograniczając ilość docierającego do nas wirusa może sprawić, że przejdziemy chorobę łagodniej. Owszem, maseczki nie są idealne – dlatego ważne są też częste mycie lub dezynfekcja rąk i zachowanie dystansu społecznego.

Ponadto wielu z nas zamiast ekspertów słucha celebrytów bez kwalifikacji medycznych oraz Grażyn i Sebiksów z Facebooka, którzy padli ofiarą efektu Dunninga-Krugera i uważają, że kilka minut przeglądania Google i YouTube’a daje większą wiedzę niż kilka lat studiów medycznych. Normalni ludzie mając zepsuty samochód idą do mechanika, a potrzebując porady prawnej idą do prawnika. Jeśli więc potrzebujemy porady medycznej, powinniśmy pójść do lekarza, a nie do fryzjerki. Oczywiście zdarza się, że eksperci się mylą, ale prawdziwi eksperci przyznają się do swoich błędów i uczą się na nich, a nie rzucają wyzwyskami i nie blokują na mediach społecznościowych gdy ktoś ośmieli się ich skrytykować.

Krótko mówiąc, powinniśmy walczyć z pandemią, a zamiast tego ułatwiamy jej zadanie. Jak powiedział Dawid Ciemięga, w tym roku wiele osób oblało egzamin z człowieczeństwa.

Uroki kupowania smartfonów na AliExpress, czyli chińska podróbka Huawei P40 Pro+

10 minut z tym szrotem wystarcza żeby odświeżyć sobie słownik przekleństw, a po kolejnych dziesięciu nauczycie się je wszystkie łączyć jeszcze na różne kreatywne sposoby.

Paweł Warzecha z kanału Mobzilla o recenzowanym przez siebie Goophonie 7 Plus – chińskiej podróbce iPhone’a 7 Plus

Do napisania tego postu skłoniło mnie kupienie przez narzeczonego mojej ciotki dla niej smartfona z AliExpress. 500 złotych po ponad 90-procentowej zniżce. Prawdziwa okazja, prawda? Miałem przyjemność konfigurować tego smartfona dla ciotki, więc podzielę się swoimi wrażeniami.

Nie muszę chyba mówić, że chyba jedyne co ten telefon ma choć trochę wspólnego z P40 Pro+ to wygląd. Są jednak pewne różnice – na przykład kroplowate wcięcie na aparat zamiast dwóch obiektywów w górnym lewym rogu ekranu i obecność gniazda słuchawkowego, którego prawdziwy P40 Pro+ nie ma. Ekran to zdecydowanie nie OLED jak w P40 Pro+, a rozdzielczość też jest niższa. Telefon obsługuje normalne karty MicroSD zamiast niestandardowych kart Nano Memory od Huaweia, które są zdecydowanie droższe od kart MicroSD, więc to na plus. Ku mojemu zaskoczeniu, podróbka ta ma gniazdo USB typu C. Więc kolejny plus.

Specyfikacja na oko wygląda ciekawie – 10-rdzeniowy procesor, 12 GB RAM-u, 512 GB miejsca na pliki i bateria 5000 mAh. To oczywiście kłamstwa – według aplikacji do testów procesor ma 4 rdzenie, a nie 10, użytkownik tak naprawdę ma do dyspozycji tylko 12 GB miejsca na pliki, a reszta jest zarezerwowana przez system, zaś bateria jak na 5000 mAh rozładowuje się zdecydowanie za szybko – bateria mojego Mi 9T Pro ma 4000 mAh i nie ma większego problemu żebym mógł ładować go co 2 dni. Nie wiem jak z RAM-em, ale według mnie na pewno nie ma 12 GB. W każdym razie aplikacje instalują się około minutę. W AnTuTu telefon zdobył tylko około 32 tysiące punktów z jakiegoś powodu kompletnie pomijając przy tym testy grafiki 3D.

Z tyłu tak jak w P40 Pro+ jest 5 aparatów, ale tylko jeden jest prawdziwy, a cała reszta to atrapy. Jeśli chodzi o aplikację aparatu, zamiast rozbudowanej aplikacji Huaweia dostajemy najzwyklejszą ubogą w funkcje androidową aplikację. Zdjęcia są przeciętnej jakości – nie jest źle, ale zdecydowanie nie jest to poziom aparatów we flagowcach. Telefon niby ma robić zdjęcia 32-megapikselowe, ale ich rzeczywista rozdzielczość wskazuje na 8 megapikseli. Filmy są nagrywane w 720p.

Do zestawu jest dołączona no-name’owa karta MicroSD o pojemności rzekomo 128 GB. Z czymś takim lepiej uważać, bo faktyczna pojemność prawdopodobnie jest znacznie mniejsza, a po jej przekroczeniu karta zacznie nadpisywać istniejące dane, co przełoży się na uszkodzenie znajdujących się już na niej plików.

Nie wiem jak będzie z tym telefonem, ale zdecydowanie nie polecam kupowania tego typu podróbek. W Polsce import takich podróbek jest średnio legalny, więc jeśli taki telefon zostanie zatrzymany w urzędzie celnym, to zostanie zniszczony, a na nas może zostać nałożona grzywna. Już lepiej dołożyć ze dwie stówy i kupić na przykład Redmi Note 8T.

Na koniec wspomnę jeszcze o Goophone’ach, czyli chińskich podróbkach iPhone’ów. Aby dowiedzieć się o nich więcej, polecam materiały Kuby Klawitera na YouTube i recenzję Pawła Warzechy z Mobzilli:

Podsumowanie wakacji

Od 14 lipca do 16 sierpnia mój warsztat terapii zajęciowej miał przerwę wakacyjną. Niestety nic co dobre nie trwa wiecznie, ale na szczęście się nie nudziłem.

Jedną z ciekawszych rzeczy jest to, że po raz pierwszy w życiu strzelałem z broni palnej. Nie z wiatrówki ani karabinka ASG tylko z prawdziwej broni – konkretnie z pistoletu. I od razu uspokajam – nie do ludzi ani zwierząt tylko do tarczy na strzelnicy. Z tego filmu Brzydkiego Buraka dowiedziałem się, że pod Chojnicami jest bardzo fajna strzelnica. Pojechałem tam 23 lipca. Instruktor na pierwsze strzelanie zaproponował mi 20 strzałów sportową amunicją 5,6 mm i kolejnych 20 strzałów poważniejszą amunicją 9 mm. Żeby było śmieszniej, pistolet na amunicję 5,6 mm ciągle zacinał się przez łuski blokujące się w wyrzutniku (fachowo nazywa się to chyba zakleszczeniem łuski), więc instruktor przyniósł mi drugi. Za całą zabawę zapłaciłem 102 zł (90 zł za amunicję, 10 zł za użyczenie broni i 2 zł za tarczę). Nie wiem czy to dobra cena, ale bawiłem się świetnie.

Tarcza strzelnicza z przestrzelinami po nabojach .22 LR i 9 mm

Jak na pierwszy raz chyba mi nieźle poszło, bo instruktor mnie chwalił. Strzelałem z dystansu 5, 10, 15 i 20 m, o ile dobrze pamiętam. Mniejsze i większe dziurki są odpowiednio od amunicji 5,6 i 9 mm.

Po wakacjach w moim warsztacie terapii zajęciowej niewiele się zmieniło. Schody zostały przemalowane z koloru białego na ciemnoszary, a Aniołowo (pomieszczenie w którym wspólnie jemy drugie śniadanie na przerwie, a przynajmniej jedliśmy przed pandemią) zostało przemalowane na kolor błękitny. Wszyscy uczestnicy i pracownicy są zdrowi, ale oczywiście mamy procedury żeby tak pozostało:

  • mierzenie temperatury przy wejściu przez dyżurującego instruktora oraz – w przypadku użytkowników dojeżdżających naszym busem lub dowożonych przez wynajętego przewoźnika – przed przyjazdem i odjazdem przez kierowcę,
  • dozowniki żelu do dezynfekcji rąk przy wejściu, sali ćwiczeń i toaletach,
  • codziennie dezynfekowane przyłbice dla uczestników i pracowników (można też zamiast tego korzystać z maseczek jeśli komuś jest tak wygodniej),
  • Aniołowo wyłączone z użytku – zamiast tego drugie śniadanie jemy w pracowniach,
  • zakaz chodzenia do innych miejsc niż swoja pracownia bez potrzeby.

Oprócz planowanej przerwy wakacyjnej dodatkowo od marca do maja miałem przerwę wymuszoną przez koronawirusa. A skoro już o tym mowa, jeśli jesteście uczestnikami warsztatu terapii zajęciowej albo podobnej placówki i znaleźliście się w podobnej sytuacji, do 4 września możecie wycyganić trochę kasy (do 1500 zł) od PFRON-u. Zostało Wam więc tylko parę dni, więc radzę się pośpieszyć. Nie musicie przy tym nigdzie wychodzić – wniosek możecie złożyć przez Internet za pośrednictwem Systemu Obsługi Wspacia.

No, to do następnego razu.

Aktualizacja (5 września 2020 r.): PFRON wydłużył termin składania wniosków o których pisałem wyżej do 15 października. Oznacza to, że macie jeszcze nieco ponad miesiąc na wycyganienie pieniędzy uzyskanie dofinansowania jeśli koronawirus przerwał Wasze zajęcia terapeutyczne.

Pandemia dezinformacji – obalanie mitów i półprawd na temat COVID-19

Jeśli ktoś jeszcze jakimś cudem nie zauważył, mamy obecnie pandemię choroby COVID-19 wywołanej koronawirusem SARS‑CoV‑2. A ponieważ żyjemy w czasach gdzie mamy pełno osób, które wierzą, że szczepionki są przyczyną wszystkich problemów zdrowotnych znanych ludzkości, Ziemia jest płaska, a substancje rozcieńczane w nieskończoność mają cudowne właściwości lecznicze, naturalnie pojawił się szereg teorii spiskowych i nieprawdziwych informacji o tej chorobie. Nieprawdziwe informacje o pandemii mogą być gorsze w skutkach niż sama pandemia, więc postanowiłem, że się tym zajmę.

Oczywiście będę linkował źródła, ale te rzetelne, a nie filmiki na YouTube, artykuły na foliarskich stronach takich jak Natural News, Odkrywamy Zakryte, Tajne Archiwum Watykańskie i inne tego typu bzdury.

Czytaj dalej

VAERS *nie* jest dowodem na to, że szczepionki są niebezpieczne

Zrzut ekranu strony internetowej VAERS z zaznaczoną informacją, że zgłoszenia niepożądanych odczynów poszczepiennych nie muszą oznaczać, że zdarzenie zostało spowodowane przez szczepionkę
Zrzut ekranu ze strony głównej wyszukiwarki VAERS. Na czerwono zaznaczyłem fragment którego ruchy antyszczepionkowe najwyraźniej nie czytają.

VAERS (Vaccine Adverse Event Reporting System) jest funkcjonującym w Stanach Zjednoczonych systemem zgłaszania niepożądanych zdarzeń poszczepiennych. Ruchy antyszczepionkowe uwielbiają wykorzystywać go jako dowód na szkodliwość szczepień. Zapominają jednak o dość istotnym szczególe – choć VAERS jest użytecznym narzędziem, zgłoszenie może dodać każdy, więc z ich rzetelnością może być różnie. Poniżej zamieściłem wybrane zgłoszenia do VAERS. Pochodzą one z tej grafiki. Przy części z nich faktycznie winna mogła być szczepionka, a przy innych to po prostu niemożliwe – szczepionki raczej nie powodują oparzeń słonecznych ani chorób przenoszonych drogą płciową.

Jak przeglądać zgłoszenia na VAERS?

  1. Wejdź na stronę https://wonder.cdc.gov/vaers.html
  2. Przewiń na dół i kliknij przycisk „I Agree” aby potwierdzić zapoznanie się z tym tekstem, którego ruchy antyszczepionkowe najwyraźniej nie czytają
  3. Kliknij przycisk „VAERS Report Details*”
  4. Wpisz lub wklej w pole tekstowe 6-cyfrowy identyfikator zgłoszenia (nie trzeba dodawać końcówki „-1”) i kliknij przycisk „Event Details” aby wyświetlić zgłoszenie
  5. Aby wyświetlić kolejne zgłoszenie, kliknij kartę „New Report” na górze lub użyj przycisku „wstecz” przeglądarki

Wybrane zgłoszenia do VAERS

ZdarzenieIdentyfikator(y) VAERS
Upadek na pośladek435009-1
Rany mózgowe na skutek wypadku drogowego168749-1
Uszkodzenie włosów na skutek niewłaściwego użycia rozjaśniacza do włosów317028-1
317041-1
Tyrada na temat wojny psychologicznej655054-1
Utonięcie331195-1
Porażenie prądem przez prostownicę do włosów362181-1
Agresywne zachowanie w szkole (zaatakowanie dwóch uczniów)403086-1
Odmrożenie284528-1
445416-1
Opryszczka narządów płciowych306735-1
383333-1
Syndrom wojny w Zatoce614113-1
798231-1
Rana postrzałowa529681-1
591741-1
Zmiana koloru brody549470-1
Czkawka754335-1
Wysypka spowodowana roztoczami156190-1
156191-1
Zatrucie szkodliwymi oparami733643-1
Celowe przedawkowanie leków683513-1
Utrata pamięci po spożyciu alkoholu, a następnie zdiagnozowana opryszczka i kiła726940-1
Przedawkowanie metamfetaminy i fentanylu678378-1
Wypadek drogowy308661-1
367379-1
Zabójstwo173746-1
222119-1
Kardiomiopatia rozstrzeniowa oraz nadmierny trening na bieżni (pacjent znaleziony nieprzytomny)459641-1
Uszkodzenie skóry po tym jak pacjent zrobił sobie tatuaż po otrzymaniu szczepionki przeciw ospie prawdziwej535735-1
Samodzielne podanie sobie szczepionki przeciw grypie po tym jak pacjent wyrwał ją z ręki farmaceucie784101-1
Pozytywny wynik badania na obecność opiatów484094-1
Erekcja po otrzymaniu szczepionki przeciw grypie541193-1
Uraz podczas gry w dwa ognie355568-1
Uraz podczas gry w piłkę nożną356191-1
427253-1
Myśli samobójcze po rozstaniu z chłopakiem678379-1
Oparzenia słoneczne201542-1
398930-1
457294-1
745480-1
Pozytywny wynik badania na obecność chorób przenoszonych drogą płciową338685-1

Wrażenia z wyjazdu do Ciechocinka jak dotąd

Jeśli śledzicie mnie na Facebooku, wiecie pewnie, że wczoraj pojechałem ze swoim warsztatem terapii zajęciowej do Ciechocinka na dwa tygodnie. Jestem w Centrum Niezależnego Życia „Sajgon”. Udało mi się wynegocjować niezły pokój – jest balkon i łazienka, i to nie taka mikroskopijna jak w Krynicy Morskiej. Jest też Wi-Fi, ale u mnie w pokoju jest ono nieużywalne z powodu słabej siły sygnału, więc muszę ratować się hotspotem z telefonu. Mamy też do dyspozycji kilka komputerów.

Plan dnia mamy następujący:

  • 9:00: śniadanie
  • 9:40: pół godziny gimnastyki
  • 10:45: jazda konna (mnie nie dotyczy, bo jestem dość duży chłop)
  • 13:00: obiad
  • 13:45: basen solankowy (tylko we wtorki, środy i czwartki)
  • 16:00: zabiegi (mnie nie dotyczą, bo fizycznie nic mi nie dolega)
  • 18:00: kolacja

Gimnastyka jest troszeczkę męcząca, ale nie jest źle. Basen solankowy jest fajny – słona woda ma lepszą siłę wyporu niż ta „zwykła” i raczej trzeba się nieźle postarać aby się tam utopić.

Tablice informacyjne w ośrodku z basenem solankowym

Ogólnie jest fajnie, ale raczej następnym razem bym nie pojechał. Dlaczego? Dwa powody:

  1. Wolę wyjazdy na których mogę robić co chcę,
  2. 12 dni to jednak za dużo.

No i znowu odzywa się katar sienny, ale w lokalnej aptece kupiłem Allegrę, więc może nie zakicham się na śmierć.

Scan&Go – skanowanie zakupów smartfonem

Plansza z napisem „Scan&Go – kupuj szybko i wygodnie”

Scan&Go to usługa oferowana przez sklepy Carrefour. Polega ona na tym, że podczas zakupów dodajemy produkty do listy zakupów w aplikacji na smartfona skanując ich kody kreskowe, a po zakończeniu zakupów zamiast kłaść wszystkie produkty na taśmę, dajemy kasjerowi do zeskanowania kod kreskowy wyświetlony na ekranie smartfona. Potem płacimy jak nam się podoba – gotówką, kartą lub portfelem elektronicznym Masterpass. Ta usługa funkcjonuje już od jakiegoś czasu, ale mój lokalny Carrefour wprowadził ją stosunkowo niedawno. Miałem więc okazję ją przetestować.

Trochę się bałem, że za pakowanie zakupów do własnej torby przyczepi się do mnie ochrona, więc zapytałem mój sklep na Facebooku czy akceptują paradowanie z własnymi torbami czy siatkami i dostałem odpowiedź twierdzącą. No i faktycznie nie spotkały mnie żadne przykre niespodzianki za pakowanie zakupów do torby.

Aby korzystanie ze Scan&Go było możliwe w dziale z owocami i warzywami, pojawiła się tam waga dla klientów – stawia się na niej produkty, naciska przycisk z obrazkiem produktu, a waga wypluwa naklejkę z ceną, wagą i kodem kreskowym, który aplikacja rozpozna bez problemu. Pieczywo też kupimy ze Scan&Go – biorąc na przykład bułki wystarczy zeskanować kod kreskowy przy cenie i wybrać liczbę bułek.

Oczywiście może czasem zdarzyć się jakiś cwaniak, który włoży coś po cichu do torby nie skanując tego. Pewnie dlatego system może poprosić aby pokazać kasjerowi wybrane produkty z listy. Z tego co wiem, gdy korzystamy z usługi Scan&Go pierwszy raz, zawsze musimy pokazać kasjerowi któryś produkt.

Ogólnie Scan&Go to bardzo fajne i nowoczesne rozwiązanie. Przyda się zwłaszcza gdy wybieramy się na jakieś grubsze zakupy na które musimy zabrać wózek. Dzięki temu nie trzeba przekładać produktów na taśmę i z powrotem do wózka, a zatem ani Wy ani kasjer nie musicie nic dźwigać.