Jeśli czytacie ten post, to znaczy, że zakończył się mój pięciodniowy wyjazd do województwa lubelskiego i dotarłem do domu w jednym kawałku. Było daleko. Podróż autokarem między Kwidzynem a Końskowolą to około 8-9 godzin jazdy licząc postoje. Jestem mniej więcej przyzwyczajony do podróży między Kwidzynem a Trójmiastem i powiem, że różnicę w dystansie zdecydowanie czuć. Taka długa podróż nie jest dla mnie nowością, bo w liceum pojechałem do Celle (takie miasto w Niemczech), a tam dystans był jeszcze większy.
Wracając do mojego wyjazdu w tym tygodniu, nocowaliśmy w Końskowoli w Centrum Innowacyjno-Szkoleniowym Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w czteroosobowych pokojach. Jeden z chłopaków z którym nocowałem działał mi na nerwy na tyle żeby trochę zepsuć mi wrażenia z wyjazdu, ale pozostali dwaj byli w porządku. Na miejscu jest stołówka w której śniadanie serwowano w formie szwedzkiego stołu, zaś obiadokolację w formie zupy i drugiego dania. Zwłaszcza obiadokolacje wystawiły moją wybiórczość pokarmową na próbę, ale dałem radę.
Co zwiedzaliśmy opisywałem już na stronie na Facebooku, więc tutaj opowiem tak w skrócie. Pierwszy dzień wycieczki był na zapoznanie się z miejscem w którym będziemy nocować. Drugiego dnia pojechaliśmy do Kazimierza Dolnego, gdzie zwiedzaliśmy zamek, basztę (z której widok możecie podziwiać na fotce na górze) i centrum, a następnie wybraliśmy się na godzinny rejs statkiem po Wiśle. Trzeciego dnia wybraliśmy się do Nałęczowa zwiedzić Park Zdrojny i pijalnię wód mineralnych, gdzie można nalać sobie do jakiegoś pojemnika lub naczynia któryś z trzech rodzajów wody mineralnej, z których dwa powinno się od razu wypić. Tego dnia udaliśmy się jeszcze do Wąwolnicy i wróciliśmy na dwie godzinki do Kazimierza Dolnego. Czwarty dzień to wizyta w Puławach, gdzie odwiedziliśmy park pełen pawi, muzeum i parę zabytkowych budowli. W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze szkółki roślinne Kurowscy. Piąty i ostatni dzień to już tylko pakowanie, śniadanie i długo wyczekiwany powrót do domu. Udało mi się kupić parę pamiątek, których zdjęcia znajdziecie na moim profilu na Instagramie. Niestety w Puławach nie byliśmy w żadnym sklepiku w którym mógłbym kupić magnes, więc jako pamiątkę wykorzystałem bilet do muzeum.
Ogólnie wrażenia z wycieczki były dobre, ale raczej wolę wyjechać sam lub ze znajomymi na wyjazd na którym mogę robić co chcę niż na grupowy wyjazd z ludźmi, których znam tylko z widzenia, przy czym jeszcze nie wiadomo z kim będzie się nocować.
Teraz druga sprawa – teraz ci, którzy uważają, że moja twórczość jest tego warta mogą mi podarować parę złotych wchodząc tutaj. Jako system płatności wybrałem YetiPay, który jest średnio wygodny, bo trzeba założyć konto i zasilić je przelewem, ale PayPal właściwie nie bardzo pozwala na zbieranie kasy na własne potrzeby, a inne znane mi systemy tego typu wymagają prowadzenia działalności gospodarczej. Jest jeszcze Patronite, ale wydaje mi się, że ta strona jest bardziej dla osób, które mają już jakieś tam zasięgi niż dla niszowych twórców takich jak ja. Poza tym Patronite ręcznie zatwierdza strony zbiórek i nie wiem na ile skłonni byliby zaakceptować moją. Nie wykluczam wypróbowania Patronite w przyszłości, ale na razie macie to co jest. I pamiętajcie, że wszelkie wpłaty są całkowicie dobrowolne – na razie nie grozi mi ruina finansowa i stać mnie na opłacanie serwera. Byłoby miło gdyby udało mi się zmonetyzować ten blog, ale nic na siłę.