Jeśli śledzicie mnie na Facebooku, wiecie pewnie, że wczoraj pojechałem ze swoim warsztatem terapii zajęciowej do Ciechocinka na dwa tygodnie. Jestem w Centrum Niezależnego Życia „Sajgon”. Udało mi się wynegocjować niezły pokój – jest balkon i łazienka, i to nie taka mikroskopijna jak w Krynicy Morskiej. Jest też Wi-Fi, ale u mnie w pokoju jest ono nieużywalne z powodu słabej siły sygnału, więc muszę ratować się hotspotem z telefonu. Mamy też do dyspozycji kilka komputerów.
Plan dnia mamy następujący:
- 9:00: śniadanie
- 9:40: pół godziny gimnastyki
- 10:45: jazda konna (mnie nie dotyczy, bo jestem dość duży chłop)
- 13:00: obiad
- 13:45: basen solankowy (tylko we wtorki, środy i czwartki)
- 16:00: zabiegi (mnie nie dotyczą, bo fizycznie nic mi nie dolega)
- 18:00: kolacja
Gimnastyka jest troszeczkę męcząca, ale nie jest źle. Basen solankowy jest fajny – słona woda ma lepszą siłę wyporu niż ta „zwykła” i raczej trzeba się nieźle postarać aby się tam utopić.
Ogólnie jest fajnie, ale raczej następnym razem bym nie pojechał. Dlaczego? Dwa powody:
- Wolę wyjazdy na których mogę robić co chcę,
- 12 dni to jednak za dużo.
No i znowu odzywa się katar sienny, ale w lokalnej aptece kupiłem Allegrę, więc może nie zakicham się na śmierć.