Recenzja prezentów świątecznych 2016

Tegoroczne Święta już minęły i znowu trzeba czekać rok na kolejne. No cóż. W każdym razie dzisiaj pochwalę się co tam Mikołaj mi przyniósł pod choinkę i zrobię to w formie minirecenzji. Zaczynamy.

Smartphone Projector 2.0

Projektor do smartfona

Ostatnio nawet popularny gadżet. Jest to projektor na smartfona wykonany z kartonu z ładnymi grafikami imitującymi normalny projektor. Wkładasz smartfona, a projektor rzutuje wyświetlany obraz na ścianę. Jakość wykonania jest nawet niezła. Producent podaje, że zestaw jest już złożony, co nie do końca jest prawdą, bo trzeba jeszcze złożyć soczewkę i obiektyw. Aby to zrobić, należy wcisnąć soczewkę w obiektyw, a następnie wsunąć obiektyw w szczelinę w obudowie i założyć na niego dwa gumowe pierścienie ograniczające zakres jego ruchów, co wcale nie jest takie łatwe (powodzenia przy zakładaniu pierścienia w wewnętrznej części projektora, zwłaszcza jeśli macie duże dłonie). W zestawie znajduje się antypoślizgowa podkładka dzięki której smartfon trzyma się w jednym miejscu.

A jak ten projektor sprawuje się w praktyce? Po pierwsze trzeba ustawić maksymalną jasność ekranu (co, jak wiadomo, dobrze służy czasowi pracy na baterii 😛) i ściągnąć aplikację wymuszającą odpowiednią orientację ekranu, ponieważ soczewka odwraca obraz. Aplikacja na Androida proponowana przez producenta to darmowa 7-dniowa wersja próbna, ale jeśli Wam bardzo szkoda tych 11 złotych na pełną wersję, zawsze można zresetować okres próbny czyszcząc dane aplikacji. Maksymalna odległość projektora od ściany podana przez producenta i potwierdzona przeze mnie wynosi około jednego metra, a sam obraz jest średnio widoczny (choć może to wynikać z tego, że moja ściana jest jasnozielona, a nie biała), przez co jest to raczej zabawka niż zamiennik dla normalnego projektora. Rezultaty mogą być jednak różne w zależności od tego jaki macie smartfon. To nie jest zły sprzęt, ale cena 100 zł jest według mnie nieco przesadzona.

Klawiatura i mysz Cooler Master Masterkeys Lite L

Klawiatura i mysz Cooler Master Masterkeys Lite L

Jest to jeden z prezentów, który zażyczyłem sobie od Mikołaja. Już od jakiegoś czasu chciałem mieć podświetlaną klawiaturę i mysz, no i mam! Cooler Master Masterkeys Lite L to zestaw składający się z klawiatury i myszy z podświetleniem RGB, przez co nie jest to najtańszy zestaw (kosztuje grubo ponad 200 zł), ale inne takie zestawy oferujące bardziej zaawansowane funkcje potrafią być sporo droższe. Jest to zestaw zarówno dla gracza jak i do typowej pracy biurowej. Nie jest do niego dołączone oprogramowanie – podświetlenie reguluje się przy użyciu kombinacji przycisków.

Zacznijmy od klawiatury. Pierwsze co zauważyłem to fakt, że klawiatura ta jest dość ciężka. To w sumie dobrze, bo dzięki temu nie rusza się na wszystkie strony podczas pisania. Klawisze są kompatybilne z przełącznikami Cherry MX, więc można wymienić je na inne (na przykład w innym kolorze). Klawiatura jest wykonana w technologii Mem-chanical, która ma imitować wrażenia podczas pisania na klawiaturze mechanicznej. Według mnie sprawdza się to całkiem nieźle i pisaniu towarzyszy przyjemny klik. Do wyboru mamy aż 8 trybów podświetlenia, a każdy można niemal dowolnie dopasować do swoich potrzeb. Dość irytującą wadą (może to jednak być tylko problem z moim egzemplarzem) jest to, że kombinacje klawiszy do regulacji i zmiany podświetlenia działają jak chcą i czasami ich stosowanie nie daje żadnego efektu. Oprócz skrótów multimedialnych do sterowania muzyką i zmiany głośności klawiatura posiada też przydatne skróty umożliwiające zmianę prędkości wprowadzania znaków oraz zablokowanie klawisza Start lub całej klawiatury. Producent podaje także, że klawiatura jest odporna na zachlapania, więc przypadkowe rozlanie herbaty czy innego trunku nie powinno jej zaszkodzić. Nie mylcie jednak odporności na zachlapania z wodoodpornością i nie myjcie jej pod kranem razem z naczyniami, bo tego może nie przetrwać.

Teraz mysz. Jest to dość standardowa mysz optyczna, która oprócz normalnego zestawu w postaci dwóch przycisków i rolki posiada przycisk do zmiany DPI i dwa dodatkowe przyciski na lewym boku. Dostępne wartości DPI to 500, 1000, 2000 i 3500. Wybór każdego z tych poziomów jest sygnalizowany miganiem podświetlenia w określonym kolorze (odpowiednio czerwonym, niebieskim, fioletowym i białym), dzięki czemu poziom DPI nie jest wybierany na ślepo. Jeśli chodzi o podświetlenie, dostępne są dwa tryby – stały (z dziewięcioma kolorami do wyboru) i „tęczowy” (z możliwością ustawienia trzech prędkości).

Ogólnie jestem z tego zestawu zadowolony. Jeśli chcielibyście mieć fajną podświetlaną klawiaturę i mysz, a nie zależy Wam na wodotryskach typu makra, mogę go z czystym sumieniem polecić.

Prezent niegadżetowy

Trzeci prezent już nie jest gadżetem, a jest to torba. Jakoś bardziej wolę torby niż plecaki i ktoś postanowił mnie obdarować czymś lepszym niż torby rozdawane przez Orange. Ponieważ nie jest to blog o modzie, recenzji niestety nie będzie. Jeśli Was ciekawi co to za torba, tu macie odpowiedź.