Kiedyś kupiłem taniego pendrive’a o pojemności 64 GB, który okazał się kompletnym rozczarowaniem (i nauczyłem się, że kupowanie takich pendrive’ów to błąd). No to niedawno kupiłem sobie markowego pendrive’a o pojemności 128 GB. I co mogę o nim powiedzieć? Pendrive ten jest wykonany z aluminium i posiada wykonane z tworzywa „ucho” umożliwiające przypięcie go do smyczy lub breloka. Jest mały, co jest jednocześnie zaletą i wadą, bo łatwo go zgubić. Ja sobie z tym poradziłem doczepiając smycz. SanDisk Ultra Flair obsługuje standard USB 3.0, ale mimo to prędkości są raczej średnie – początkowo pendrive zapisuje pliki z prędkością ok. 90 MB/s, ale po około kilkunastu sekundach prędkość spada do mniej więcej 40-50 MB/s. Dla mnie to nie problem, ale niektórzy mogą to uznać za wadę. Kolejną kwestią jest to, że ten pendrive dość znacząco się nagrzewa i nie jest to ograniczone tylko do mojego egzemplarza. Może to kwestia tego, że jest zrobiony z aluminium, a nie z tworzywa, ale mam nadzieję, że nie wpłynie to na jego żywotność. Fabrycznie jest na nim zapisane oprogramowanie SanDisk SecureAccess. SanDisk Ultra Flair o pojemności 128 GB można dostać za około 175 zł. Czy go polecam? Tak, o ile nie stać Was na coś droższego.
Aktualizacja po kilku miesiącach użytkowania: ten pendrive jest dość łatwo obciążyć (nawet jeśli jest podłączony do portu USB 3.0), przez co bardzo spada prędkość pracy. Nie jestem pewien, ale nagrzewanie się może mieć z tym coś wspólnego. Korzystam na tym pendrivie z pakietu aplikacji przenośnych PortableApps i od czasu do czasu aplikacje (głównie przeglądarka internetowa) zawieszają się na około kilkanaście sekund. Nie mówię, że nie warto kupować tego pendrive’a, ale warto o tym wiedzieć decydując się na jego zakup. Do przenoszenia plików czy do przeglądania zdjęć i filmów na telewizorze nadaje się dobrze. Przy bardziej intensywnym użytkowaniu (takim jak wspomniane PortableApps) sprawdza się już jednak nieco gorzej. Nie stwierdziłem jednak problemów z uszkodzonymi plikami, co jest sporym plusem.