Kilka słów o piractwie

Dziś przeleciała mi przez myśl pewna sprawa – stąd ten krótki post. Pisałem już o chorych zabezpieczeniach antypirackich, a dziś będzie coś innego. Ulubionym argumentem zwolenników piractwa jest to, że jeśli komuś ukradną samochód to samochód jest stracony, a jeśli ktoś ściągnie na przykład grę z torrentów, gra ta jest po prostu skopiowana i nikomu nie dzieje się krzywda. Aby wyjaśnić dlaczego ten argument to czysta głupota, posłużę się przykładem (bezczelnie ukradzionym od BrzydkiegoBuraka, ale według mnie bardzo trafnym). Wyobraź sobie, że wynalazłeś lody, które leczą raka, spalają tłuszcz i kto wie co jeszcze. Otwierasz lodziarnię. Możliwe, że włożyłeś w ten wynalazek i interes sporo kasy, ale to nic, bo po Twoje lody ustawiają się kilometrowe kolejki. Pewnego dnia przepis na Twoje cudowne lody wycieka do Internetu i trafia na torrenty (może miałeś ustawione żałośnie śmieszne hasło). W rezultacie ludzie przestają kupować Twoje lody, bo każdy może je sobie przygotować za darmo w domu. Ale Ciebie to nie obchodzi, bo przecież lody Ci nie znikają z lodziarni, prawda? No i już wiesz dlaczego argument, że piractwo to tylko kopiowanie można sobie potłuc o kant wiadomo czego.