W tym poście przyda się podstawowa znajomość języka angielskiego, ale jeśli czegoś nie rozumiecie, zapytajcie w komentarzu, to wyjaśnię.
Ponieważ jestem osobą dwujęzyczną, dość często czytam angielskie teksty. Powiem jedno: szlag jasny mnie trafia gdy widzę jakie błędy popełniają osoby mówiące na co dzień po angielsku. Nie zwracam ludziom uwagi za kaleczenie ich języka, choć wydaje mi się, że powinienem. Polacy nie są w tej kwestii lepsi, ale ten temat poruszę w innym poście. Chęć użycia przeze mnie przemocy fizycznej wobec autora wypowiedzi wywołują takie błędy jak:
- używanie „your” zamiast „you’re” (i vice versa),
- używanie „it’s” zamiast „its” (jak wyżej),
- myślenie, że „their”, „there” i „they’re” to jedno i to samo słowo,
- podobnie jak wyżej z „wear”, „were”, „where” i „we’re” (zdarza się rzadziej, ale warto o tym wspomnieć),
- pisanie „alot” zamiast „a lot”,
- mylenie „lose” z „loose”,
- nadużywanie apostrofu (tzn. wstawianie go gdzie nie powinien występować lub usuwanie go gdy powinien tam być) – najczęściej przez używanie go do tworzenia liczby mnogiej (nie wiem gdzie ludzie się tego uczą), na przykład „apple’s” zamiast „apples”,
- „could of” zamiast „could have” (winowajcą jest wymowa skróconej formy „could’ve”) i analogicznie dla „would have”, „should have” itp.
Na stronie The Oatmeal znajduje się ciekawy komiks pod tytułem „10 Words You Need to Stop Misspelling”. Myślę, że kraje anglojęzyczne powinny obowiązkowo pokazywać go w szkołach.