Podsumowanie mojego pobytu w Krynicy Morskiej

Wróciłem z Krynicy. Jeśli uważnie śledzicie moje poczynania, pewnie się domyślacie, że miałem wrócić dopiero jutro. Niestety sprawy rodzinne sprawiły, że musiałem przedwcześnie przerwać swoją eskapadę. No cóż. Rodzina jest najważniejsza. W każdym razie wyjazd był we wtorek (9 maja). Wyruszyliśmy autokarem około dziewiątej i bez przygód dojechaliśmy do naszego miejsca pobytu – Ośrodka Rekolekcyjno-Wypoczynkowego Bursztyn.

Ogród z Zalewem Wiślanym w tle

Na szczęście opiekunowie uszanowali, że najlepiej czuję się we własnym towarzystwie i pozwolili mi mieszkać bez współlokatora. Szczerze mówiąc, nie wiem jak bym wytrzymał z drugą osobą w pokoju. Pokój nie był najgorszy – dwa łóżka, telewizor, balkon i prawdopodobnie jedna z najciaśniejszych łazienek na świecie. Była tak ciasna, że osoba z klaustrofobią zaliczyłaby zgon, a osoba z bardzo dużą nadwagą po prostu by się tam nie zmieściła. W pokojach jest dostęp do Wi-Fi (o hasło można zapytać w recepcji), więc nie musiałem zużywać własnego pakietu danych. Jeśli chodzi o posiłki, w stołówce podaje się trzy posiłki dziennie – śniadanie o godzinie 9:00, obiad o godzinie 13:00 i kolację o godzinie 18:00. Jako osoba z Zespołem Aspergera nie wszystko jem ze smakiem, ale zawsze znalazło się coś co byłem w stanie przełknąć.

Pierwszy dzień to standard – zorientowanie się co i jak, znalezienie pokoju i rozpakowanie się. Załapaliśmy się na obiad. Potem poszedłem na mszę do kaplicy, a następnie na spotkanie w kawiarni. O 21:00 w kaplicy odbyło się szybkie błogosławieństwo, choć frekwencja była taka sobie. Potem nie pozostało nic innego jak pójście spać.

Drugi dzień przyniósł tragiczną pogodę – przez cały dzień padał śnieg (tak, śnieg w maju!), a potem deszcz. O 19:30 miało być ognisko, ale ze względu na deszcz postanowiłem się nie fatygować i nawet nie wiem czy to ognisko w ogóle się odbyło (chociaż na facebookowej stronie warsztatu nie ma zdjęć z ogniska, więc zgaduję, że nie).

Jak już wspominałem, trzeci dzień był ostatnim dniem mojego pobytu. Do tego pogoda mnie strollowała i akurat tego dnia zrobiło się ładnie. Rano po porannej toalecie spakowałem swoje graty. Po śniadaniu nie pozostało mi nic innego jak poczekać na mój transport do domu. W rezultacie ominęły mnie spotkanie z ojcami kapucynami i dyskoteka zaplanowane na ten dzień, ale co poradzić?

Co mogę powiedzieć? Cieszę się, że tam pojechałem, bo to bardzo przyjemne miejsce. Naprawdę warto się tam wybrać. Z uwagi na pogodę nie mam żadnych zdjęć ani filmów spoza ośrodka, ale przynajmniej nagrałem ten film z tarasu widokowego:

Jeszcze jedno na koniec – sprawiłem sobie nowy monitor:

Monitor komputerowy z nocnym obrazem miasta ustawionym jako tapeta