Recenzja LG G5

W życiu każdego faceta przychodzi chwila kiedy musi kupić nowy telefon. No i przyszła pora na mnie – zastąpiłem swojego poczciwego Note’a 3 telefonem LG G5. Pewnie niektórzy z Was pomyślą, że zwariowałem, bo za podobne pieniądze mogłem kupić Samsunga Galaxy S7. Dlaczego wybrałem inaczej? Po pierwsze, wszyscy u mnie w rodzinie mają telefony Samsunga, więc postanowiłem się wybić i kupić telefon innej marki. Po drugie, kwestie sentymentalne – miałem już dwa telefony LG (z czego tylko jeden był smartfonem). Po trzecie, bardziej niż ekran Super AMOLED, bezprzewodowe ładowanie i wodoodporność zainteresowały mnie port USB typu C (i to 3.0!), nowsza wersja Quick Charge, radio FM, nadajnik podczerwieni, Android 7.0, szerokokątny aparat i wymienialna bateria. No dobrze, wiecie już czemu wybrałem tak, a nie inaczej. Pora na właściwą recenzję.

Wygląd, ekran i modułowość

Niektórzy mogą powiedzieć, że G5 jest brzydki. Ja tak nie uważam – według mnie wygląda całkiem w porządku, i jest to miła odmiana po podobnych do siebie telefonach Samsunga. Z przodu oczywiście znajduje się ekran. Specyfikacje: IPS, 5,3 cala, rozdzielczość 1440×2560 pikseli, gęstość 554 PPI. Po przesiadce z ekranu „tylko” Full HD (choć fizycznie większego) raczej nie zauważyłem różnicy w ostrości obrazu, ale przy tak dużej gęstości próżno szukać pojedynczych pikseli. Kąty widzenia i jakość obrazu na plus. Ekran LG G5 nie wyświetla takich cukierkowych kolorów jak Super AMOLED-y tylko stara się wiernie oddawać barwy, i mnie się to podoba.

Oprócz ekranu przód to standard. Głośnik do rozmów, przedni aparat, dioda powiadomień, czujnik światła i czujnik zbliżeniowy. Nie ma tu przycisków fizycznych – LG G5 korzysta z przycisków na ekranie. Na dole znajdziemy głośnik multimedialny, mikrofon i port USB typu C, który wyróżnia się tym, że jest dwustronny, więc po ciemku nie trzeba zgadywać którą stroną wetknąć wtyczkę – w przeciwieństwie do normalnych portów USB, które mają tajemnicze właściwości. Złącze USB typu C nie jest jeszcze szczególnie popularne, więc na imprezy polecam zabierać własny kabel.

Dół urządzenia można zdjąć i wymienić baterię (tak, LG G5 to jedyny obecny flagowiec w którym da się wymienić baterię) lub moduł. No właśnie – moduły. Modułowość miała być główną cechą LG G5, a okazała się jedynie mało znaczącą ciekawostką. Dostępnych modułów jest tyle co kot napłakał i nie wyróżniają się one niczym szczególnym. Ja w zestawie otrzymałem moduł LG CAM Plus, ale jeszcze nie miałem okazji go testować.

Z tyłu urządzenia znajdują się dwa aparaty (o nich powiemy sobie później) i przycisk blokady ekranu z wbudowanym skanerem linii papilarnych do którego wystarczy przyłożyć palec aby go aktywować. Działa on sprawnie, choć zdarza mu się nie rozpoznać odcisku palca. Jego umiejscowienie sprawia, że nie można odblokować telefonu nie podnosząc go, ale LG o tym pomyślało i dodało funkcję blokowania i odblokowywania urządzenia przez dwukrotne stuknięcie w ekran.

Po lewej stronie mamy przyciski do regulacji głośności i mało atrakcyjnie wkomponowany przycisk zwalniający moduł. Po prawej stronie jest tylko tacka na kartę SIM (telefon korzysta z kart nano SIM, więc czekała mnie wymiana karty u operatora) i kartę MicroSD o pojemności aż do 2000 GB.

Na górnej krawędzi znajdziemy gniazdo słuchawkowe i nadajnik podczerwieni umożliwiający sterowanie innymi urządzeniami. Mała rzecz, a dzięki niemu powiedzenie „kto ma zmieniarkę, ten ma władzę” traci na znaczeniu.

System

Jak na flagowca przystało, LG G5 ma topowe podzespoły: czterordzeniowy, 64-bitowy procesor Qualcomm Snapdragon 820 o taktowaniu 2,2 GHz, układ graficzny Adreno 530 i 4 GB pamięci RAM. W Antutu zestaw ten osiąga około 150 000 punktów, miażdżąc wydajnościowo mój poprzedni telefon, który zresztą jest byłym flagowcem. Sami zobaczcie:

Pojemność pamięci wewnętrznej LG G5 wynosi 32 GB (oczywiście użytkownik ma do dyspozycji nieco mniej). Gdyby to komuś nie wystarczyło, można rozszerzyć dostępną przestrzeń kartą MicroSD. Domyślnie w urządzeniu jest zainstalowany system Android 6.0.1, ale jest dostępna aktualizacja do wersji 7.0. Polecam ją pobrać, bo dodaje ona m.in. możliwość pracy na dwóch aplikacjach naraz. Domyślny launcher LG G5 jest pozbawiony spisu aplikacji (tzn. wszystkie aplikacje są na pulpitach głównych, jak w iPhone’ach), ale w sklepie LG dostępny jest „tradycyjny” launcher. W urządzeniu domyślnie zainstalowany jest zestaw aplikacji Google, co mało mi się podoba, bo nie można ich odinstalować jeśli nie zrootujemy telefonu. W ramach rekompensaty dostajemy jednak 100 GB miejsca na Dysku Google na dwa lata – całkiem miły prezent.

Aparat

Już na wstępie powiem, że LG G5 ma jeden z najlepszych aparatów dostępnych w smartfonach i tylko aparaty pozostałych aktualnych flagowców mogą z nim konkurować. Podobno w gorszych warunkach oświetleniowych radzi sobie gorzej niż aparat w Galaxy S7, ale mnie to za bardzo nie przeszkadza. Główny aparat ma 16 megapikseli i przysłonę f/1.8. Jest też wsparty laserowym autofokusem. Wisienką na torcie jest jednak drugi, szerokokątny aparat o kącie widzenia 135 stopni. Ma on „tylko” 8 megapikseli i przysłonę f/2.4. Niestety rejestruje on nieco mniej szczegółów niż główny aparat, ale mimo to zrobione nim zdjęcia są naprawdę niesamowite. Selfiaki będziemy cykać aparatem o rozdzielczości 8 megapikseli i przysłonie f/2.0. Używając tego aparatu można włączyć białe doświetlenie ekranu i wyciągnąć podniesioną dłoń i zacisnąć ją w pięść aby aktywować 3-sekundowy samowyzwalacz. Szybkie dwukrotne zaciśnięcie dłoni w pięść spowoduje zrobienie serii czterech zdjęć.

Aparat w LG G5 ma coś co powinno być wszędzie, czyli tryb manualny. Można w nim ręcznie ustawić balans bieli, ostrość, korektę ekspozycji, ISO (w zakresie od 50 do 3200) i czas otwarcia migawki (od 1/3200 sekundy do 30 sekund), a także zablokować ekspozycję. Szkoda, że brakuje trybu manualnego podczas nagrywania filmów, ale ta funkcjonalność najwyraźniej jest zarezerwowana dla urządzeń LG V10 i V20. Możliwy jest także zapis fotek w formacie RAW (czyli takim, który zajmuję tonę miejsca, ale umożliwia zaawansowaną obróbkę).

Nie ma niestety możliwości wyboru rozdzielczości zdjęcia – możemy jedynie wybrać proporcje (16:9. 4:3 i 1:1) Filmy nakręcimy w 4K, 1080p (opcjonalnie z szybkością 60 kl./s) i 720p. LG G5 jest wyposażony w optyczną stabilizację obrazu. Dla filmów można włączyć tryb Steady, który jeszcze bardziej ogranicza drgania kosztem zmniejszonego pola widzenia. Aplikacja aparatu zawiera dodatkowo ciekawe tryby: popout (obraz z głównego aparatu na tle obrazu z aparatu szerokokątnego), multi-view (ekran podzielony na części z dowolnymi kombinacjami aparatów) i Snap (tryb umożliwiający pauzowanie nagrywania przez puszczenie przycisku). Znajdziemy również kilka standardowych trybów – panoramę, slow motion w wersji nie dla leniwych (smartfon kręci film 720p z prędkością 120 kl./s i trzeba go spowolnić ręcznie w edytorze wideo) oraz timelapse. Do dyspozycji mamy też kilka filtrów, ale bądźmy szczerzy – od filtrów jest Instagram.

Oto przykłady zdjęć zrobionych tym smartfonem:

Tutaj zaś mamy przykładowy film nakręcony w 4K:

Bateria i always-on display

Bateria w LG G5 ma 2800 mAh. Niby mało (wystarczy mi to na nie dłużej niż dzień pracy), ale wada ta jest rekompensowana obsługą szybkiego ładowania. W zestawie znajduje się nawet odpowiednia ładowarka.

Smartfon zawiera też pożyczony od Samsunga tryb always-on display. Wyświetla on datę, godzinę i ikony powiadomień na wygaszonym ekranie. Nie jest tak konfigurowalny jak w telefonach Samsunga (można co najwyżej zastąpić godzinę dowolnym napisem), ale wyświetla powiadomienia z większej liczby aplikacji. Do tego nie obciąża mocno baterii.

Cena

LG G5 można kupić w okolicach 2000 zł, czyli tyle samo co Galaxy S7 32 GB. Według mnie jest to uczciwa cena. Pamiętajcie tylko aby nie pomylić G5 z tańszym modelem G5 SE, który ma nieco słabsze podzespoły i tylko 3 GB RAM. Numer modelu „właściwego” LG G5 to H850.

Podsumowanie

LG G5 to według mnie bardzo niedoceniany smartfon. Może modułowość okazała się tu niewypałem, ale jest to flagowiec pełną gębą – świetna wydajność, świetne multimedia i świetne aparaty. Oczywiście polecam.

15 mitów o autyzmie

Jak się okazuje, wiedza na temat autyzmu u niektórych osób jest wręcz na żenującym poziomie. Powstały nawet mity związane z autyzmem. W dzisiejszym poście obalę więc część z tych, które najbardziej mnie nurtują.

  1. Autyzm jest powodowany przez szczepionki – o tym pisałem już z milion razy, ale jeszcze raz nie zaszkodzi. Powtarzam – SZCZEPIONKI NIE POWODUJĄ AUTYZMU! Ten mit nie tylko jest bardzo krzywdzący wobec osób z autyzmem, ale ma też najpoważniejsze konsekwencje w postaci niepotrzebnych zachorowań na skutek rezygnacji ze szczepień. Źródłem tego mitu jest były chirurg Andrew Wakefield, który przeprowadził obejmujące 12 dzieci badanie mające sugerować związek szczepionki MMR z autyzmem i zapaleniem jelit. Badanie to okazało się fałszerstwem, Wakefield został pozbawiony prawa do wykonywania zawodu lekarza, a czasopismo medyczne The Lancet wycofało jego publikację. Rzekomy związek szczepionek z autyzmem został już wielokrotnie obalony. Autyzm to zaburzenie z którym człowiek się rodzi, a nie choroba, którą można „złapać” jak na przykład grypę.
  2. Autyzm jest chorobą – autyzm to zaburzenie na skutek którego Twój mózg jest inaczej zaprogramowany. To nie jest choroba ani uszkodzenie mózgu!
  3. Autyzm dotyczy tylko chłopców – wprawdzie autyzm jest częściej diagnozowany u chłopców, ale występuje on u obydwu płci.
  4. Wszystkie osoby z autyzmem mają „supermoce” – zdarzają się osoby z autyzmem, które mają ponadprzeciętne zdolności, ale nie dotyczy to wszystkich. Tzw. zespół sawanta dotyczy bodajże około 10% osób z autyzmem.
  5. Osoby z autyzmem nie chcą mieć przyjaciół – część osób z autyzmem najlepiej czuje się we własnym towarzystwie, ale większość z nich chciałaby mieć przyjaciół tak samo jak każdy inny. Niestety ze względu na ich trudności w nawiązywaniu kontaktów nie jest to łatwe, i może nawet prowadzić do niezamierzonego urażenia innych osób, przez co dochodzi do nieporozumień.
  6. Mam autyzm, więc nigdy nie będę mieć dziewczyny/chłopaka – bzdura. Dużo osób z autyzmem żyje w udanych związkach.
  7. Wszystkie osoby z autyzmem mówią mało lub nie mówią w ogóle – są osoby z autyzmem, które mówią dużo.
  8. Osoby z autyzmem są niedorozwinięte umysłowo – autyzm jest zaburzeniem rozwoju, a nie zaburzeniem intelektualnym. Większość osób z autyzmem ma normalny lub ponadprzeciętny iloraz inteligencji. Nie oznacza to jednak, że zaburzenia intelektualne u osób z autyzmem się nie zdarzają.
  9. Autyzm jest powodowany przez bycie złym rodzicem – jest to mit z lat 40., który zresztą został obalony.
  10. Osoby z autyzmem są pozbawione uczuć i empatii – nieprawda. Osoby z autyzmem mają uczucia, ale ze względu na ich charakter trudno je im okazać.
  11. Wszystkie osoby z autyzmem są takie same – nie. Każdy z nas jest inny, i dotyczy to też osób z autyzmem.
  12. Autyzm da się wyleczyć – autyzm to zaburzenie na całe życie. Odpowiednia terapia jest w stanie pomóc osobie z autyzmem funkcjonować prawidłowo, ale wbrew temu co wszelkie znachorstwo próbuje Ci wmówić, żadna ilość homeopatii, ziołolecznictwa, diet, witaminy C, modlitwy, pozytywnego myślenia, lewatyw z wybielacza (wierzcie lub nie, ale jest coś takiego!) ani magicznego elfiego pyłku nie wyleczy autyzmu całkowicie.
  13. Z autyzmu się wyrasta – patrz wyżej.
  14. Osoby z autyzmem nie są w stanie o siebie zadbać, żyć samodzielnie ani utrzymać pracy – wiele osób z autyzmem wiedzie udane życie. Kilka przykładów takich osób: Temple GrandinJohn Elder Robison i Jerry Newport.
  15. Autyzm to nowe zaburzenie – autyzm został po raz pierwszy opisany w 1943 roku przez Leo Kannera.